Czasem bywa tak, że firmie uda się zdobyć klientów bez większych nakładów na reklamę, bez strony WWW, bez całej otoczki, jaką jest identyfikacja wizualna… Tylko pogratulować. Ale czy faktycznie warto rezygnować z reklamy, nawet wtedy, gdy klientów nie brakuje?
Pierwszy lepszy przykład (autentyczny): w miejscowości G. jest cukiernia. Jedyna w tej miejscowości, bo miejscowość jest niewielka. Niewielka, ale turystyczna. Właściciele tej cukierni nazwali ją… Cukiernia. Ładnie i oryginalnie, prawda? O tym, gdzie konkretnie znajduje się cukiernia, wiedzą tylko mieszkańcy miejscowości oraz stali klienci. Turysta może się natknąć na nią jedynie przypadkiem, ponieważ ani przed wjazdem do G., ani w samym G. nie ma żadnego bilbordu czy banera, informującego o cukierni. Cukiernia nie ma też strony WWW. Ale klientów jakichś tam ma, bo funkcjonuje już kilka ładnych lat. Najwyraźniej więcej klientów nie potrzebuje.
Piękne pole do popisu dla bezwzględnej konkurencji! Wyobraźmy sobie, że ktoś postanowi wejść do G. ze swoją cukiernią. Po pierwsze: nazwie ją „Cukiernia G.”. Już sama nazwa będzie sugerować, że jest to jedyna cukiernia w G. Po drugie: ustawi bilbordy na drodze, by ściągać zmotoryzowanych. Po trzecie: zamontuje banery w samej miejscowości dla informacji turystów. Po czwarte: zainwestuje w stronę internetową, która będzie promować wyroby cukierni. Po piąte: zadba o identyfikację wizualną, dzięki której klienci będą łatwiej kojarzyć cukiernię i tak dalej, i tak dalej… I co się stanie? Nowa cukiernia wypchnie starą z rynku w mgnieniu oka!
O tym, że reklama jest dźwignią handlu, najlepiej świadczy przykład pewnego austriackiego napoju, który, będąc nędzną lurą o podłym smaku, przyniósł swym właścicielom niebotyczną fortunę, pozwalającą na utrzymanie dwóch teamów w formule 1 oraz na wiele innych fanaberii. Czy oni przestali się przez to reklamować? Nie i nigdy nie przestaną! Kto bowiem nie idzie do przodu, ten stoi w miejscu, a kto stoi w miejscu, ten się cofa, bo inni idą dalej. Reklama jest nie tylko po to, by POZYSKAĆ klientów. Jest także po to, by stale umacniać pozycję rynkową.
Na chwilę obecną cukiernia w G. jakoś sobie tam egzystuje. Jej właściciele być może nawet nie zdają sobie sprawy z tego, na jak cieniutkim włosku wiszą, nie dbając o promocję. A przecież to chyba nie o to chodzi, by sukces firmy powierzać łutowi szczęścia, prawda?